Podróżować po Wyspach Zielonego Przylądka
można na kilka sposobów. Do wyboru mamy m.in. publiczne autobusy i taksówki,
jednak idąc za namową znajomych, naszą pierwszą podróż do centrum Prai
postanawiamy odbyć jednym z wszechobecnych, prywatnych busików HIACE (wymowa
portugalska – „Jas”) marki Toyota.
Na wyspie Santiago funkcjonowanie tego
środka transportu jest tak niesamowitym fenomenem, że do dziś nie mogę wyjść z
podziwu jak to wszystko jest zorganizowane, a łódzkie MPK może się przy nim po
prostu schować. :D
Pierwsza rzucająca się w oczy rzecz to czas oczekiwania, który najczęściej, na najpopularniejszych trasach liczony jest w sekundach. Nie trzeba się martwić jeśli sprzed nosa ucieknie nam busik, bo na horyzoncie z reguły już widać następny. Jedyne co trzeba zrobić to machnąć ręką, aby kierowca się zatrzymał – nie istnieje tu takie pojęcie jak przystanek, to pasażer wybiera sobie miejsce, w którym wsiada i wysiada.
Kursy zaczynają się bardzo wcześnie rano, a kończą dopiero koło godziny 20 (choć pojedynczy zabłąkany pojazd, przy odrobinie szczęścia można też upolować później).
Pierwsza rzucająca się w oczy rzecz to czas oczekiwania, który najczęściej, na najpopularniejszych trasach liczony jest w sekundach. Nie trzeba się martwić jeśli sprzed nosa ucieknie nam busik, bo na horyzoncie z reguły już widać następny. Jedyne co trzeba zrobić to machnąć ręką, aby kierowca się zatrzymał – nie istnieje tu takie pojęcie jak przystanek, to pasażer wybiera sobie miejsce, w którym wsiada i wysiada.
Kursy zaczynają się bardzo wcześnie rano, a kończą dopiero koło godziny 20 (choć pojedynczy zabłąkany pojazd, przy odrobinie szczęścia można też upolować później).
Busiki nie mają żadnej tabliczki
informującej o destynacji, natomiast prawie każdy opatrzony jest jakąś mądrą
frazą, najczęściej odnoszącą się do wiary katolickiej. Wiele z nich posiada również wizerunek Che Guevary. Kiedy indziej opowiem dlaczego. :)
![]() |
"Tylko Jezus Chrystus ratuje" |
![]() |
Jest i Che :) |
Jeżeli jedziemy w stronę centrum, to jest
łatwiej, ponieważ każdy mijający nas pojazd tam zmierza. Wracając do domu
musimy wybrać odpowiedniego HIACE’a, ale z reguły, ze względu na ich ogromną
ilość, również nie stanowi to problemu – wystarczy zapytać. I tu kolejny
fenomen – na krótszych trasach, jeśli wsiadamy jako pierwsi, to my decydujemy
dokąd odbędzie się następny kurs, a dopiero resztę pasażerów kierowca wraz ze
swoim pomocnikiem nawołują, krzycząc przez okno cel podróży (np. w naszym
przypadku São Felipe).
A propos nawoływania – kolejna specyficzna,
czasami nawet trochę irytująca rzecz. Jak już pisałem HIACE’y są prywatne, a co
za tym idzie głównym ich zadaniem jest przynoszenie zysku właścicielowi (rzadko
kiedy jest nim kierowca – kierowcy z reguły są wynajmowani i mają bardzo dobrą
pensję – 30.000 escudos, czyli około 1200 zł plus to co zgarną „pod ladą”. Nie
jest to trudne, bo auta nie są oczywiście wyposażone w kasy fiskalne i nie
występuje tu pojęcie takie jak bilet). O ile na krótszych trasach wewnątrz Prai
obłożenie jest na tyle duże, że jadąc powoli przez centrum i nawołując zawsze
można zgarnąć kilku pasażerów, o tyle na dłuższych, na przykład do miejscowości
Tarrafal na drugim końcu wyspy, nie jest to już takie łatwe, a wtedy…
Kierowca zawsze ma pomocnika, który m.in.
wskazuje pasażerom miejsca, na których mają usiąść, czy przyjmuje opłaty, ale
jego głównym zadaniem jest znalezienie klientów. Tutaj mamy kolejny paradoks,
bo to nie pasażer szuka transportu, a transport jego! Poniżej jakiejś ilości
pasażerów nikt nie wyruszy z Prai, dlatego jeśli jedziemy z centrum, to
najlepiej wsiadać do już zapełnionych pojazdów, bo jeśli wsiądziemy pierwsi
(tak jak prawie za każdym razem zdarzało się to nam :D ), to często w cenę
biletu mamy wliczone darmowe zwiedzanie miasta, czyli… krążymy po centrum w
kółko tą samą trasą nawet przez 20 minut w poszukiwaniu klientów, a w miarę
upływu czasu pomagier zaczyna wręcz błagać przechodniów, by któryś z nim
pojechał!
- Tarrafal, Tarrafal! Somalia! (Nazwę
miejscowości Assomada, leżącej w centrum wyspy wymawiają „Somalia”, co
strasznie nas bawiło, jednak do Somalii nigdy nikt nas nie zawiózł :D ) –
krzyczy do przechodzących pieszych, którzy przecież nawet nie czekają na busa,
tylko gdzieś idą!
- Nie, dzięki. Mam jeszcze sporo rzeczy
do załatwienia.
- No chodź! Jedź z nami. Będzie fajnie!
Co będziesz tam pierdoły załatwiał! – mniej więcej tak to wygląda. Wysiada
nawet i otwiera drzwi, zapraszając do środka – po tylu latach w pracy doskonale
wie kto jeździ tą trasą.
Jadąc przez całą wyspę, po drodze
oczywiście i tak zgarną jeszcze mnóstwo klientów na poszczególne odcinki,
jednak wiadomo, że najbardziej opłaca się zabrać kogoś kto przejedzie całą trasę.
Zatrzymywanie busa na trasę dalekobieżną
rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim machając w celu zatrzymania pojazdu
należy wskazać palcem na niebo, co oznacza, że wybieramy się dalej. Jeżeli
kierowca ma inne plany, pokaże nam na ziemię. Również tylko na dłuższych
odcinkach możliwe jest, że w samochodzie nie ma już miejsca – wtedy już z
daleka dostajemy po oczach długimi światłami.
Teoretycznie miejsca w busiku może zabraknąć
zawsze – maksymalna liczba podróżujących wraz z kierowcą wynosi 15 osób i
jeżeli policja podczas kontroli wykryje więcej, ukarze kierowcę mandatem w
wysokości 5000 escudos (200 zł) za każdą nadprogramową osobę. Na trasach wewnętrznych
w stolicy nikt sobie jednak nic z tego nie robi – tak jak i na polskich drogach
wszyscy zgodnie współpracują przeciwko policji, z tym że tu, zamiast
korzystania z CB radia ostrzegają się krzycząc do siebie przez okna swoich
samochodów.
To za co lubię HIACE’y to możliwość
podróżowania tak jak miejscowi. Wsiadając rano widzimy poważnych panów
udających się do pracy. Gdy jedziemy poza miasto po południu, towarzyszą nam
rozwrzeszczane grupki dzieciaków, wracające ze szkół (wszystkie ubrane w
jednakowe mundurki). Wracając wieczorem z turystycznego Tarrafal’u napawamy się
pięknymi zapachami warzyw i owoców docierających z wielkich koszy starszej
pani, która po dniu pracy na straganie wraca do domu wraz z całym swoim
dobytkiem. Czasami któryś z pasażerów prosi, aby się zatrzymać pod straganem i
kupić mu np. kilo bananów (to zadanie dla pomagiera), czasami mamy postój, aby
jedna z pasażerek mogła pogawędzić ze znajomą, którą akurat mijaliśmy. Atmosfera
jest genialna a całości dopełnia fantastyczna, skoczna i żywa miejscowa muzyka
lecąca całą drogę z głośników.
Kontakt z tubylcami to świetna rzecz, jednak
w związku z tym co pisałem wcześniej o nieprzestrzeganiu limitu pasażerów,
czasami jest on nawet zbyt bliski. Kiedy w pojeździe kończą się fotele, w ruch
idą kosze, deski czy opony, dostawiane tam gdzie się tylko da. Następnie
pasażerowie muszą się ścieśniać, a w ostateczności co mniejsi i lżejsi są brani
na kolana. W ten oto sposób nasz rekordowy przejazd do domu po koncercie z
okazji Dnia Wolności odbył się w 27-osobowym składzie. Coś pięknego, polecam!
:D
Szczególnym rodzajem HIACE’ów są EcoBusy.
Startują z konkretnych przystanków w największych miastach zawsze o równej godzinie
i odbywają kurs niezależnie od ilości pasażerów. Wsiadając otrzymujemy
specjalną kartę, którą oddajemy opuszczając pojazd, a opłata naliczana jest nam
nie na podstawie dystansu, a czasu spędzonego w drodze. Dość nietypowe, prawda?
Podobno jest tam też WiFi, ale nie sprawdziłem tego, gdyż jedyny raz, gdy
mieliśmy zamiar skorzystać z usług EcoBusa, na 5 minut przed równą godziną na
przystanek podjechał zwykły HIACE i kierowca ubłagał nas, żebyśmy pojechali z
nim. :D
![]() |
Ecobusy |
Ceny są bardzo przystępne. Za podróż z
obrzeży do centrum Prai zapłacimy 40 escudos (1,60 zł), z Prai do Assomady 200$
($ to oznaczenie używane na lokalną walutę) (8 zł), a z Prai do Tarrafal 400$
(16 zł). Transport publiczny jest minimalnie droższy (bilet do centrum kosztuje
44$, jednak utarło się, że żaden kierowca nie wydaje reszty z 50$) i jeździ
rzadziej. Taksówki z kolei to już zdecydowanie droższa przyjemność, jednak do portu
lub na lotnisko raczej inaczej niż taryfą się nie dostaniemy (port z centrum za
300$, a lotnisko za 500$ i o ile w żadnym HIACE’ie nie próbowano nam windować
ceny licząc na naszą naiwność, o tyle w taksówce może się to zdarzyć, więc
lepiej orientować się ile powinien kosztować dany kurs).
Inną odmianą przewozów pasażerskich są Hiluxy, którymi podróżuje się "na pace". Postanowiliśmy nie próbować. :D
Trzeba pamiętać, że nie na wszystkich wyspach transport jest tak rozwinięty jak na Santiago, na której żyje ponad połowa wszystkich osób zamieszkujących kraj. Pzykładowo na wyspie Fogo, którą odwiedziliśmy busiki jeżdżą tylko w dni robocze, tylko kilka razy (w najtrudniej dostępne miejsca tylko raz) dziennie i na dodatek są droższe.
Tak więc, jak już pisałem, na naszą pierwszą podróż do centrum Prai udaliśmy się HIACE'em:
Co zobaczyliśmy na głównych ulicach stolicy Republiki Zielonego Przylądka? Odpowiedź już niedługo, w kolejnym poście, zapraszam! :)
![]() |
Transport publiczny |
![]() |
Na drugim planie widać podróżujących Hilux'em :D |
Tak więc, jak już pisałem, na naszą pierwszą podróż do centrum Prai udaliśmy się HIACE'em:
Co zobaczyliśmy na głównych ulicach stolicy Republiki Zielonego Przylądka? Odpowiedź już niedługo, w kolejnym poście, zapraszam! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobał się wpis? Zostaw komentarz! Nie podobał się? I tak zostaw! Dziękuję! :D