niedziela, 21 września 2014

Przeprowadzony. Pierwszy miesiąc na "legendarnym" programie Erasmus.

      Przeprowadzka potrafi zająć dużo czasu. I nie chodzi mi tu o czas na podróż czy poukładanie rzeczy w szafach... tego drugiego wciąż jeszcze nie zrobiłem! Bardziej mam na myśli czas potrzebny na przystosowanie się do nowych warunków oraz ułożenie sobie na nowo życia według własnych potrzeb.
      Nie wiem, jak często zdarza Wam się przeprowadzać, ale ja pół mojego życia spędziłem na walizkach, więc teoretycznie powinno mi być łatwiej. I z reguły było. Tym jednak razem akomodacja trwała prawie miesiąc. Dlaczego? Nie wiem, być może po prostu się starzeję. A może chodzi o to, że pokój, w którym ostatecznie zamieszkałem, wynająłem dopiero po trzech tygodniach "tułaczki" po Aveiro?
      Oczywiście przez cały ten czas, nawet gdy jeszcze nie miałem swojego lokum, musiałem pilnować rozkładu treningów - wszak jestem w trakcie przygotowań do kolejnego maratonu - Maratona do Porto.
      Nie mówię, że robiłem to niechętnie. Właściwie jakoś milej się biega, mając rano dylemat: "Hmm... Biec dziś nad ocean, czy może do siedliska flamingów, albo do portu, lub zrobić rundę dookoła rzeki Aveiro? A może kolejny raz pobiec w nieznane, zgubić się, ale biec bez postoju przed siebie, dopóki się nie odnajdę". Brzmi ciekawiej niż "Biec dziś rundę przez Lublinek w prawo czy w lewo?", prawda? :D
      Broń Boże nie mówię, że w Łodzi nie ma gdzie biegać! Wręcz przeciwnie, Łódź jest pod tym względem wyjątkowa! Jednak, mając las 300m od domu, jakoś rzadko wybieram się na trening gdzieś dalej. Tutaj zaś jestem odkrywcą. Badaczem poszukującym nowych ścieżek i tras. I ta rola mi pasuje.
      Tak więc ogarnąłem bieganie, ogarnąłem też pokój, ale nie samym treningiem i spaniem człowiek żyje, prawda? Jeszcze przed wyjazdem doszły mnie słuchy, że najtrudniejszym wyzwaniem, jakie w ogóle może spotkać człowieka, jest utrzymanie w Portugalii diety wegetariańskiej ("To przecież kraj największych mięsożerców świata! Oni nawet słodycze robią z kurczaka! I zapomnij, że słyszeli kiedyś o czymś takim jak soczewica!").
      No cóż... słyszeli ;) Słyszeli też o wszystkich innych produktach, które mam zwyczaj spożywać, a na dodatek, są one tutaj nieziemsko tanie! Dziwne trochę, biorąc pod uwagę ceny mięsa czy sera, które wręcz zachęcają do przejścia na dietę roślinną. Jedyne, co mi doskwiera, to chleb razowy za, w przeliczeniu na PLN, 8 zł oraz 350g musli za 9... coś za coś. No i fakt, nie zjem na mieście nic bardziej wyszukanego niż miska suchego ryżu (tak, zdarzyło mi się) lub sopa verde (zielona zupa), ale przyrządzając posiłki w domu nie tylko oszczędzam pieniądze, ale też mam pewność, że jem świeżo, smacznie i zdrowo.
      Ostatnim tematem, z którym przyszło mi się zmierzyć, był uniwersytet. I tutaj nieoczekiwanie poradziłem sobie wyśmienicie. Większość Erasmusów jest załamana wszechobecnym bałaganem i dezinformacją na uczelni. Ja natomiast po raz pierwszy doceniam mój łódzki wydział. No bo kto lepiej mógłby mnie przygotować do takich warunków, jak nie kochany Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego? ;)
      Jestem więc już zasymilowany w Portugalii i nareszcie mam czas, aby usiąść, pomyśleć, coś napisać... Po miesiącu przerwy (tylko od pisania, kolejne pomysły i plany rodzą się w mojej głowie nieprzerwanie) wracam do prowadzenia tego bloga i mam nadzieję, że będzie się go Wam miło czytało, oraz że znajdziecie tu odpowiednią dawkę inspiracji i motywacji, którą pragnę Wam przekazać.
      A teraz uciekam na trening, dziś w planie 10 tempówek po 1 km każda. Pogoda idealna, więc czuję, że będzie moc! Jak to mówią Portugalczycy, "Até já!" (w dosłownym tłumaczeniu "do już", czyli mam nadzieję bardzo niedługo. :)

1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc, tak jak teraz się zastanowiłam, myślę że może być z Ciebie ktoś kto osiągnie coś ponad nas wszystkich przeciętniaków. Niesamowicie i w niesamowitym tempie się rozwijasz; pierw rower, studia na politechnice, później zmiana kompletna na kierunek pedagogiczny, teraz biegi i to nie byle jakie biegi, jesteś za granicą - poznajesz Portugalię. Chłopie, naprawdę oby tak dalej ! Życzę Ci wszystkiego dobrego i abym mogła się w przyszłości pochwalić "Ja znałam/znam tego gościa" :)

    OdpowiedzUsuń

Podobał się wpis? Zostaw komentarz! Nie podobał się? I tak zostaw! Dziękuję! :D