czwartek, 5 marca 2015

Co można kupić w Portugalii za 80 złotych?

      Jestem w Portugalii już od pół roku i o ile do większości nietypowych rzeczy (a jest ich całkiem sporo) zdążyłem się już przyzwyczaić, o tyle jest jedna, która nie przestaje i chyba już nie przestanie mnie zaskakiwać. Co to takiego?
      Wyobraźcie sobie mianowicie taką sytuację: idziecie do sklepu (czy to supermarket, czy zwykły sklep osiedlowy), bierzecie sklepowy wózek i zaczynacie jeździć między półkami. Przyszliście tylko po kilka rzeczy, jednak szybko przypomina Wam się, że w sumie to i oliwa się kończy, i margaryny już nie ma. Dawo też nie jedliście jabłek, a te płatki musli w promocji 15 opakowań w cenie czternastu, też są całkiem korzystną opcją. Jeździcie dalej, wózek coraz bardziej traci sterownosć i spostrzegacie, że naprawdę ciężko skręca się nim na końcu alejek. A przecież to dopiero połowa sklepu. Jeszcze dział z warzywami, z produktami suchymi, zdrową żywnością... Jajka, jogurty, mleko sojowe, soki... Z ulgą docieracie do kasy, gdzie miła i ładna (jeśli macie szczęście) pani kasjerka skanuje kolejne produkty, a Wy pakujecie je do siatki (Oczywiście wielokrotnego użytku! Rząd portugalski rozpoczął przecież ostatnio walkę z jednorazówkami!). Piiip, piip, piiiip, klik kilik klik, piiip... Już widzicie, że doniesienie Waszych zakupów do domu będzie nie lada wyzwaniem. Piiip, piiip, piiip... Okej, koniec. W portfelu macie niewiele gotówki, więc już szykujecie kartę, gdy nagle kasjerka podaje cenę. Po portugalsku oczywiście, więc sprawdzacie jeszcze raz na monitorze dla pewności - przecież to niemożliwe! A jednak - z szerokim uśmiechem na twarzy chowacie kartę do portfela, płacicie gotówką i z niedowierzaniem kierujecie się w stronę wyjścia, zastanawiając się czy na drogę powrotną nie zamówić firmy przeprowadzkowej.
      Zdarza mi się to za każdym razem, ale jakoś to do mnie nie dociera. Co jest grane? Płacę w Euro, więc powinno być drogo! Całe to zdziwienie wynika jednak z tej właśnie mojej postawy - po przeliczeniu zwykle okazuje się, że w Polsce za moje zakupy zapłaciłbym prawdopodobnie bardzo zbliżoną sumę.
      Skąd więc pomysł na ten post? Ano stąd, że wczorajsze zakupy w sklepie osiedlowym przeszły same siebie. Swego czasu popularna była akcja "co można kupić za 50 zł w danym kraju". Ja wydałem nieco więcej bo 19,09€, co po przeliczeniu zgodnie z wczorajszym kursem 4,1743 PLN daje 79,69 zł. Uznałem jednak, że chcę się z tym z Wami podzielić, podrzucając przy okazji jedną ze strategii przetrwania na Erazmusie w dobrych warunkach finansowych.
      Nazwijmy więc ten test: "Co można kupić w Portugalii za 80 złotych". Otóż:


- 2 kg pomarańczy
- 4 duże cebule
- 5 bananów
- 0,5 kg zielonej fasolki
- 1 papryka czerwona
- 250g świeżego pakowanego szpinaku
- 3 małe brokuły
- 2 cytryny
- 1 główka czosnku
- 5 owoców kiwi
- 6 marchewek
- 3 pomidory


- mały keczup
- 2 duże puszki fasoli
- 2 puszki groszku zielonego
- 2 słoiczki oliwek zielonych bez pestek
- 2 puszki kukurydzy
- 1 kg przecieru pomidorowego
- 1 l soku z pomarańczy i mandarynek 100%
- 12 jajek rozmiar L
- 6 małych jogurtów naturalnych 125g


- 4 paczki makaronu z pszenicy durum
- 2 paczki 500g białej fasoli (raczej nie Jaś, bo jakaś mała)
- paczka musli
- paczka płatków owsianych.

      Bardzo jestem ciekawy ile zapłacilibyśmy kupując te same produkty przykładowo w ABC (myślę, że to najlepszy polski odpowiednik Mini Preço). Jest ktoś kto podejmie się tego wyzwania?
      Jak być może wiecie, jestem wegetarianinem, więc podany wyżej zestaw produktów to właściwie niemal wszystkie potrzebne mi do przeżycia artykuły. Jedyne co miałem w domu to po jednej paczce zielonej i czerwonej soczewicy, kaszę kuskus, ryż oraz niezbędne do gotowania przyprawy, czy na przykład mąkę kukurydzianą lub bułkę tartą. Z takim zestawem wydaje mi się, że przeżyję 2 tygodnie (dokupując rzecz jasna od czasu do czasu świeże bułki razowe, jakieś warzywa, może z dwie zgrzewki jogurtów czy mleko sojowe lub na przykład jajka). Jak to zrobię? W dziale Vege! planuję powoli zacząć umieszczać wegetariańskie przepisy, z których korzystam, które jak widzicie nie są takie drogie, i które pozwalają mi biegać maratony, więc chyba nie są aż takie najgorsze, jak twierdzi społeczeństwo? ;)
      Wracając jednak do zakupów i obiecanej strategii przetrwania... 

Cóż, paragon się niestety nieco zamoczył :p
      Cóż to za strategia? Mianowicie na każdy z produktów, jak można zobaczyć na paragonie dostałem niemały upust. Dlaczego? Ponieważ posiadam legendarne niemal "Cartão Mini Preço":


      Kiedy przyjeżdżasz w nowe miejesc warto zorientować się czy Twój sklep nie oferuje jakiegoś programu lojalnościowego. Założenie takiej karty z reguły nic nie kosztuje, a jak się okazuje, może przynieść wymierne korzyści. Początkowo też nie miałem pojęcia czy coś mi to da, a teraz widzę na paragonie to:


      Suma rabatów - 7,26€, czyli 30,31 zł. Czyż to nie piękne? Wystarczy trochę pokombinować, a życie staje się łatwiejsze. Polecam! ;)

4 komentarze:

  1. Widzę tylko 3 banany, gdzie reszta Panie Michale?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze uważna :p Wstydliwe jakieś, bo się schowały ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest tylko w mini preço. W innych marketach wydałbyś 2x tyle. Niestety wiele produktów jest marnej jakości w tej sieciówce i trzeba wiedzieć co wybierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu się nie zgodzę, bo Jumbo i na przykład Spar mają podobne ceny, może nieznacznie większe. W innych sklepach raczej nie kupuje ;) Z kolei co do tego, że trzeba umieć wybrać to jak najbardziej się zgadzam ;)

      Usuń

Podobał się wpis? Zostaw komentarz! Nie podobał się? I tak zostaw! Dziękuję! :D