czwartek, 31 marca 2016

Bieganie na orientację

      Na trzysetny start w mojej karierze wybrałem imprezę wyjątkową i całkiem dla mnie nową. Jak to zwykle bywa, do wszystkich najdziwniejszych rzeczy namawia mnie mój klubowy kumpel Mati. Tak było również i tym razem - pewnego dnia zaproponował mi, abym w czwartkowe popołudnie, 2 dni po debiutanckim triathlonie wybrał się z nim na sam koniec Łodzi, aby przez pół godziny biegać po ciemku po terenie szpitala z mapą i szukać jakichś punktów. Nie dość, że już nawet brzmi to głupio, to jeszcze kompletnie się na tym nie znam, na zawody było zdecydowanie za wcześnie po wysiłku jakim był dla mnie triathlon, a nawet na trening średnio się nadawało. "Odpada" - stwierdziłem - "lepiej pobiegam sobie po Retkini!".

sobota, 26 marca 2016

Parkrun Pabianice

      W tegoroczną Wielką Sobotę na biegowej mapie województwa łódzkiego pojawiły się nowe, cykliczne zawody - mianowicie Parkrun Pabianice. Miałem okazję, a także przyjemność stanąć na starcie historycznego, pierwszego pabianickiego biegu.
      Pierwszym wrażeniem po przybyciu na start był szok - mimo bardzo słabej pogody, w biegu postanowiło wziąć udział aż 73-ech biegaczy. Szczerze mówiąc spodziewałem się może 30 i to tylko dlatego, że wiedziałem, że dość sporo osób z Łodzi wybiera się na inaugurację. Tak więc już przed pierwszym gwizdkiem wielkie brawa dla organizatorów za wypromowanie tego wydarzenia w swoim mieście!


      Na starcie przywitało nas grono wolontariuszy i organizatorów oraz specjalnie zaproszony na tę okazję Pan Urzędnik (chyba z Urzędu Miasta, ale nie mam pewności :D ). Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i... zaczęło się!

piątek, 18 marca 2016

Najcięższa godzina w życiu

      Ostatni wtorek był dla mnie dniem wyjątkowym - po raz pierwszy w życiu stanąłem na starcie zawodów triathlonowych. Niby żadna to wielka dla mnie nowość - na rowerze zjadłem zęby, biegam już od dwóch lat, a i pływanie, jako trening uzupełniający jest u mnie obowiązkowym punktem każdego tygodnia, jednak nigdy nie robiłem wszystkich tych rzeczy na raz, na dodatek na maxa, więc ten start był dla mnie jedną wielką zagadką.


      Mówi się, że osobie, która nigdy nie przebiegła maratonu nie da się opisać uczuć, które towarzyszą temu wydarzeniu. Debiutancki maraton to coś naprawdę wyjątkowego, a przeżycia i emocje doświadczane podczas jego trwania są czymś niepowtarzalnym i unikatowym. Mimo, że mam już na swoim koncie kilka biegów na królewskim dystansie i każdy z nich jest i na pewno zawsze będzie ważny, nic jednak nie zastąpi wspomnienia debiutu.
      Wydaje mi się, że podobnie jest z triathlonem, i że magia, której doświadczyłem we wtorek w Warszawie może być już nie do odtworzenia. Nie wiem czy się uda, ale spróbuję najlepiej jak umiem podzielić się z Wami tym co wydarzyło się tego dnia. Zapraszam!