wtorek, 23 lutego 2016

Magia podróżowania po Wyspach Zielonego Przylądka

      Podróżować po Wyspach Zielonego Przylądka można na kilka sposobów. Do wyboru mamy m.in. publiczne autobusy i taksówki, jednak idąc za namową znajomych, naszą pierwszą podróż do centrum Prai postanawiamy odbyć jednym z wszechobecnych, prywatnych busików HIACE (wymowa portugalska – „Jas”) marki Toyota.
      Na wyspie Santiago funkcjonowanie tego środka transportu jest tak niesamowitym fenomenem, że do dziś nie mogę wyjść z podziwu jak to wszystko jest zorganizowane, a łódzkie MPK może się przy nim po prostu schować. :D


      Pierwsza rzucająca się w oczy rzecz to czas oczekiwania, który najczęściej, na najpopularniejszych trasach liczony jest w sekundach. Nie trzeba się martwić jeśli sprzed nosa ucieknie nam busik, bo na horyzoncie z reguły już widać następny. Jedyne co trzeba zrobić to machnąć ręką, aby kierowca się zatrzymał – nie istnieje tu takie pojęcie jak przystanek, to pasażer wybiera sobie miejsce, w którym wsiada i wysiada.
      Kursy zaczynają się bardzo wcześnie rano, a kończą dopiero koło godziny 20 (choć pojedynczy zabłąkany pojazd, przy odrobinie szczęścia można też upolować później).
      Busiki nie mają żadnej tabliczki informującej o destynacji, natomiast prawie każdy opatrzony jest jakąś mądrą frazą, najczęściej odnoszącą się do wiary katolickiej. Wiele z nich posiada również wizerunek Che Guevary. Kiedy indziej opowiem dlaczego. :)

"Tylko Jezus Chrystus ratuje"
Jest i Che :)
      Jeżeli jedziemy w stronę centrum, to jest łatwiej, ponieważ każdy mijający nas pojazd tam zmierza. Wracając do domu musimy wybrać odpowiedniego HIACE’a, ale z reguły, ze względu na ich ogromną ilość, również nie stanowi to problemu – wystarczy zapytać. I tu kolejny fenomen – na krótszych trasach, jeśli wsiadamy jako pierwsi, to my decydujemy dokąd odbędzie się następny kurs, a dopiero resztę pasażerów kierowca wraz ze swoim pomocnikiem nawołują, krzycząc przez okno cel podróży (np. w naszym przypadku São Felipe).


      A propos nawoływania – kolejna specyficzna, czasami nawet trochę irytująca rzecz. Jak już pisałem HIACE’y są prywatne, a co za tym idzie głównym ich zadaniem jest przynoszenie zysku właścicielowi (rzadko kiedy jest nim kierowca – kierowcy z reguły są wynajmowani i mają bardzo dobrą pensję – 30.000 escudos, czyli około 1200 zł plus to co zgarną „pod ladą”. Nie jest to trudne, bo auta nie są oczywiście wyposażone w kasy fiskalne i nie występuje tu pojęcie takie jak bilet). O ile na krótszych trasach wewnątrz Prai obłożenie jest na tyle duże, że jadąc powoli przez centrum i nawołując zawsze można zgarnąć kilku pasażerów, o tyle na dłuższych, na przykład do miejscowości Tarrafal na drugim końcu wyspy, nie jest to już takie łatwe, a wtedy…


      Kierowca zawsze ma pomocnika, który m.in. wskazuje pasażerom miejsca, na których mają usiąść, czy przyjmuje opłaty, ale jego głównym zadaniem jest znalezienie klientów. Tutaj mamy kolejny paradoks, bo to nie pasażer szuka transportu, a transport jego! Poniżej jakiejś ilości pasażerów nikt nie wyruszy z Prai, dlatego jeśli jedziemy z centrum, to najlepiej wsiadać do już zapełnionych pojazdów, bo jeśli wsiądziemy pierwsi (tak jak prawie za każdym razem zdarzało się to nam :D ), to często w cenę biletu mamy wliczone darmowe zwiedzanie miasta, czyli… krążymy po centrum w kółko tą samą trasą nawet przez 20 minut w poszukiwaniu klientów, a w miarę upływu czasu pomagier zaczyna wręcz błagać przechodniów, by któryś z nim pojechał!


      - Tarrafal, Tarrafal! Somalia! (Nazwę miejscowości Assomada, leżącej w centrum wyspy wymawiają „Somalia”, co strasznie nas bawiło, jednak do Somalii nigdy nikt nas nie zawiózł :D ) – krzyczy do przechodzących pieszych, którzy przecież nawet nie czekają na busa, tylko gdzieś idą!
      - Nie, dzięki. Mam jeszcze sporo rzeczy do załatwienia.
      - No chodź! Jedź z nami. Będzie fajnie! Co będziesz tam pierdoły załatwiał! – mniej więcej tak to wygląda. Wysiada nawet i otwiera drzwi, zapraszając do środka – po tylu latach w pracy doskonale wie kto jeździ tą trasą.
      Jadąc przez całą wyspę, po drodze oczywiście i tak zgarną jeszcze mnóstwo klientów na poszczególne odcinki, jednak wiadomo, że najbardziej opłaca się zabrać kogoś kto przejedzie całą trasę.


      Zatrzymywanie busa na trasę dalekobieżną rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim machając w celu zatrzymania pojazdu należy wskazać palcem na niebo, co oznacza, że wybieramy się dalej. Jeżeli kierowca ma inne plany, pokaże nam na ziemię. Również tylko na dłuższych odcinkach możliwe jest, że w samochodzie nie ma już miejsca – wtedy już z daleka dostajemy po oczach długimi światłami.
      Teoretycznie miejsca w busiku może zabraknąć zawsze – maksymalna liczba podróżujących wraz z kierowcą wynosi 15 osób i jeżeli policja podczas kontroli wykryje więcej, ukarze kierowcę mandatem w wysokości 5000 escudos (200 zł) za każdą nadprogramową osobę. Na trasach wewnętrznych w stolicy nikt sobie jednak nic z tego nie robi – tak jak i na polskich drogach wszyscy zgodnie współpracują przeciwko policji, z tym że tu, zamiast korzystania z CB radia ostrzegają się krzycząc do siebie przez okna swoich samochodów.


      To za co lubię HIACE’y to możliwość podróżowania tak jak miejscowi. Wsiadając rano widzimy poważnych panów udających się do pracy. Gdy jedziemy poza miasto po południu, towarzyszą nam rozwrzeszczane grupki dzieciaków, wracające ze szkół (wszystkie ubrane w jednakowe mundurki). Wracając wieczorem z turystycznego Tarrafal’u napawamy się pięknymi zapachami warzyw i owoców docierających z wielkich koszy starszej pani, która po dniu pracy na straganie wraca do domu wraz z całym swoim dobytkiem. Czasami któryś z pasażerów prosi, aby się zatrzymać pod straganem i kupić mu np. kilo bananów (to zadanie dla pomagiera), czasami mamy postój, aby jedna z pasażerek mogła pogawędzić ze znajomą, którą akurat mijaliśmy. Atmosfera jest genialna a całości dopełnia fantastyczna, skoczna i żywa miejscowa muzyka lecąca całą drogę z głośników.
      Kontakt z tubylcami to świetna rzecz, jednak w związku z tym co pisałem wcześniej o nieprzestrzeganiu limitu pasażerów, czasami jest on nawet zbyt bliski. Kiedy w pojeździe kończą się fotele, w ruch idą kosze, deski czy opony, dostawiane tam gdzie się tylko da. Następnie pasażerowie muszą się ścieśniać, a w ostateczności co mniejsi i lżejsi są brani na kolana. W ten oto sposób nasz rekordowy przejazd do domu po koncercie z okazji Dnia Wolności odbył się w 27-osobowym składzie. Coś pięknego, polecam! :D


      Szczególnym rodzajem HIACE’ów są EcoBusy. Startują z konkretnych przystanków w największych miastach zawsze o równej godzinie i odbywają kurs niezależnie od ilości pasażerów. Wsiadając otrzymujemy specjalną kartę, którą oddajemy opuszczając pojazd, a opłata naliczana jest nam nie na podstawie dystansu, a czasu spędzonego w drodze. Dość nietypowe, prawda? Podobno jest tam też WiFi, ale nie sprawdziłem tego, gdyż jedyny raz, gdy mieliśmy zamiar skorzystać z usług EcoBusa, na 5 minut przed równą godziną na przystanek podjechał zwykły HIACE i kierowca ubłagał nas, żebyśmy pojechali z nim. :D

Ecobusy
      Ceny są bardzo przystępne. Za podróż z obrzeży do centrum Prai zapłacimy 40 escudos (1,60 zł), z Prai do Assomady 200$ ($ to oznaczenie używane na lokalną walutę) (8 zł), a z Prai do Tarrafal 400$ (16 zł). Transport publiczny jest minimalnie droższy (bilet do centrum kosztuje 44$, jednak utarło się, że żaden kierowca nie wydaje reszty z 50$) i jeździ rzadziej. Taksówki z kolei to już zdecydowanie droższa przyjemność, jednak do portu lub na lotnisko raczej inaczej niż taryfą się nie dostaniemy (port z centrum za 300$, a lotnisko za 500$ i o ile w żadnym HIACE’ie nie próbowano nam windować ceny licząc na naszą naiwność, o tyle w taksówce może się to zdarzyć, więc lepiej orientować się ile powinien kosztować dany kurs).

Transport publiczny
     Inną odmianą przewozów pasażerskich są Hiluxy, którymi podróżuje się "na pace". Postanowiliśmy nie próbować. :D


Na drugim planie widać podróżujących Hilux'em :D
      Trzeba pamiętać, że nie na wszystkich wyspach transport jest tak rozwinięty jak na Santiago, na której żyje ponad połowa wszystkich osób zamieszkujących kraj. Pzykładowo na wyspie Fogo, którą odwiedziliśmy busiki jeżdżą tylko w dni robocze, tylko kilka razy (w najtrudniej dostępne miejsca tylko raz) dziennie i na dodatek są droższe.
      Tak więc, jak już pisałem, na naszą pierwszą podróż do centrum Prai udaliśmy się HIACE'em:


      Co zobaczyliśmy na głównych ulicach stolicy Republiki Zielonego Przylądka? Odpowiedź już niedługo, w kolejnym poście, zapraszam! :)

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobał się wpis? Zostaw komentarz! Nie podobał się? I tak zostaw! Dziękuję! :D